"Mamy w Polsce kilka tysięcy szafiarek, które robią w konia nawet po kilkaset tysięcy swoich czytelników.Tak zaczyna się tekst, który w całości możecie przeczytać TUTAJ. Ja na ten temat wypowiedziałem się na swój sposób już ponad rok temu w tej notce.
Nie chce mi się szukać pracy. – To nie szukaj. Zostań szafiarką! Ten zasłyszany dialog dwóch licealistek to klucz do zrozumienia jednego z największych fenomenów internetu ostatnich lat. Szafiarek właśnie. Kim one są? Teoretycznie i w powszechnej opinii to wielbicielki mody i wyrocznie stylu. W praktyce jednak bycie szafiarką – z nielicznymi wyjątkami – mało ma wspólnego z modą."
Mój osobisty komentarz do artykułu:
Tekst Pana Zaczyńskiego nie jest dla mnie ani odkrywczy, ani nowatorski, ani tym bardziej krytyczny. Zwłaszcza, że trochę ponad rok temu napisałem tekst o podobnej tematyce, jednak bardziej prosto i bardziej po swojemu (http://king-cock.blogspot.com/2010/05/dzis-prawdziwych-szafiarek-juz-nie-ma.html). Może dlatego, że takie było pierwotne założenie przy pisaniu tego posta. Tuż po publikacji nadeszła ogromna fala „popularności”. Popularności jak się potem okazało bardzo sterowanej.
Autor opisuje jedynie w sposób lekko łopatologiczny mechanizm działania polskiej szafiarki dwudziestego pierwszego wieku. Jak dla mnie zbyt łopatologiczny, zważywszy że tekst kierowany jest do poważnego, wykształconego i obeznanego w świecie czytelnika Newsweek'a. Jedyna rzeczy która trochę mi się nie spodobała to wzywanie po nazwisku do tablicy. Publicznie. Z drugiej strony dzięki temu tekst stał się bardziej wiarygodny.
Wracając do samych zainteresowanych, czyli szafiarek w Polsce, które już dawno szafiarkami być przestały. Dziś są już tylko najtańszą powierzchnią reklamową na świecie, ever! Taką swego rodzaju prostytutką. Nie mam tu bynajmniej na myśli pań escortek, które same ustalają warunki 'współpracy'. Prostytutką z ulicy, która bierze co popadnie, byle by coś dali. Za siano, za gifta, za lajka.
Najbardziej śmieszy mnie tylko fakt, że autor tekstu pisząc o dzisiejszych modowych pseudo-wyroczniach sam wpadł trochę w marketingową machinę. Wiadomym jest, że tekst się przyjmie bo jest na czasie. A jak tekst się przyjmie to tygodnik się sprzeda. I kółko się zamknęło. Opisując blogerską prostytucję, stał się jej alfonsem. Niepotrzebnie.
Nie mam absolutnie nic do czystej reklamy, product placement'u itp. Może zostałem inaczej wychowany, ale lubię jak gra się ze mną – czytelnikiem w otwarte karty, bez mydlenia oczu.
Więcej komentarzy blogerów możecie przeczytać na blogu Pawła, a dokładniej TUTAJ.
Tak dla przypomnienia ;)
eN-joY!
1 komentarze:
hahaha, szafiarka -prostytutka. dośc mocne;D
Prześlij komentarz
Jeżeli komentujesz jako niezalogowany/niezarejestrowany to bardzo proszę o wpisanie imienia/nicku, gdyż ułatwi mi to odpisywanie na Wasze komentarze.